Dziennik Ajwen: Biskupia Kopa z dzieckiem
Biskupia Kopa z dzieckiem, czyli nasz sposób na wspólne spędzenie walentynek.
Sportowa rodzinka
Walentynki – romantyzm w górach, zamiast przy świecach… Tacy jesteśmy czasami dziwni. Zamiast szpilek – sportowe buty, zamiast sukienki – dres. Lubimy sport, umęczenie, pot, trud, czasami błoto. Nasze mieszkanie to totalny minimalizm… Najprzydatniejsze sprzęty i pomieszczenia typu garderoba, poddasze, pomieszczenie na sprzęt.
Sprzęty na różne okazje, kilkanaście plecaków, dwa namioty, kuchenka turystyczna, sakwy, wodoodporne worki wszelkiej wielkości, worki kompresyjne, raki, mikroraki. Zależy jaką aktywność wykonujemy, czy sprzęt nosimy na plecach czy wozimy w przyczepce. Inny sprzęt na kilkudniową wędrówkę po górach, inny na jednodniowy wypad, spływ kajakiem czy jazda na rowerze przez Alpy. Ach, kocham to! Jedni kolekcjonują znaczki, ja sprzęt sportowy i turystyczny :). Fajnie, że czasami mogę z niego korzystać.
Biskupia Kopa ma 890 m n.p.m., ale sprzęt przydał się również podczas wchodzenia na tę górę.
Biskupia Kopa z rodziną
Trasa była oblodzona, przydały się zatem mikrospikes. Są idealne na lód i mieszaną pokrywę (ziemia–śnieg–lód). Sprawdzają się tam, gdzie raki są za długie. Kris (4,5 lat) całą drogę biegał po śniegu, wywracał się na lodzie i rzucał patyki Maxowi. Czułam, że nie dojdzie o własnych nogach na górę. W końcu zdecydowanie bardziej się wysilał niż my. Podczas wchodzenia na szczyt zrobiliśmy tylko jedną przerwę na soczek, kiełbaski i batonika (słodycze to czasami taka karta przetargowa).
W schronisku Kris niespecjalnie był zainteresowany jedzeniem, naleśniki wydały się za słodkie. Chłopaki przecież nie jedzą naleśników z serem i czekoladą :). My zjedliśmy kiełbaski (bez dodatków), jaja na twardo i suszone owoce. Kris szedł na szczyt (pod schronisko) chyba siłą woli, nadzieją na słodycze, których nie było. Max też miał problem z człapaniem po tych wszystkich patyczkach.
Trasa powrotna
Dość długo zeszło nam podchodzenie, dlatego postanowiliśmy zejść trudniejszą trasą – czerwoną.
Zwykle zjeżdżamy nią rowerem. Ciekawa, miejscami techniczna trasa. Nawet zaliczyłam na niej kiedyś wypadek, ześlizgnęła mi się ręka z kierownicy. Nie ma co opisywać szczegółów, bo są niesmaczne.
Krisowi spodobała się stromizna i to, że fajnie się zbiega. No to nas młody przegonił. Zdyszani zbiegliśmy na sam dół góry. Kris biegł cała trasę i było to tempo, za którym ledwo nadążaliśmy. Taki walentynkowy trening. Do tego młody nas poganiał – „Rodzice trzeba zrobić trening!”.
Po dotarciu do samochodu usłyszeliśmy pytanie: „To co, jedziemy na plac zabaw?”. Sama Biskupia Kopa to było dla niego za mało. Pojechaliśmy, Kris szalał. Skąd on ma tyle energii? Tym bardziej, że nie je za dużo :).
PS Max (pies) na drugi dzień miał zakwasy i nie bardzo chciał pójść na spacer :).
Fotogaleria – Biskupia Kopa
Inna nasze rodzinne przygody:
- Bieszczady 2015
- Rugia 2015 – relacja z wyprawy rowerowej
- Kuchnia Survivalowa 2015
- Dzikie Gotowanie 2015
- Szczawnica – rowerowo 2015
- Wyprawa rowerowa – TransAlp 2014
- Narty – Val di Sole 2015 z dzieckiem
- Wakacje 2014 z dietą paleo – Włochy i Chorwacja
- Zasilanie okołotreningowe – dziecko Ci powie
- Dookoła Balatonu z 4 latkiem
- Transalp i mięcho – rowerem po Alpach i Dolomitach
Autor
Iwona Wierzbicka
Biskupia Kopa z dzieckiem, czyli nasz sposób na wspólne spędzenie walentynek.
Sportowa rodzinka
Walentynki – romantyzm w górach, zamiast przy świecach… Tacy jesteśmy czasami dziwni. Zamiast szpilek – sportowe buty, zamiast sukienki – dres. Lubimy sport, umęczenie, pot, trud, czasami błoto. Nasze mieszkanie to totalny minimalizm… Najprzydatniejsze sprzęty i pomieszczenia typu garderoba, poddasze, pomieszczenie na sprzęt.
Sprzęty na różne okazje, kilkanaście plecaków, dwa namioty, kuchenka turystyczna, sakwy, wodoodporne worki wszelkiej wielkości, worki kompresyjne, raki, mikroraki. Zależy jaką aktywność wykonujemy, czy sprzęt nosimy na plecach czy wozimy w przyczepce. Inny sprzęt na kilkudniową wędrówkę po górach, inny na jednodniowy wypad, spływ kajakiem czy jazda na rowerze przez Alpy. Ach, kocham to! Jedni kolekcjonują znaczki, ja sprzęt sportowy i turystyczny :). Fajnie, że czasami mogę z niego korzystać.
Biskupia Kopa ma 890 m n.p.m., ale sprzęt przydał się również podczas wchodzenia na tę górę.
Biskupia Kopa z rodziną
Trasa była oblodzona, przydały się zatem mikrospikes. Są idealne na lód i mieszaną pokrywę (ziemia–śnieg–lód). Sprawdzają się tam, gdzie raki są za długie. Kris (4,5 lat) całą drogę biegał po śniegu, wywracał się na lodzie i rzucał patyki Maxowi. Czułam, że nie dojdzie o własnych nogach na górę. W końcu zdecydowanie bardziej się wysilał niż my. Podczas wchodzenia na szczyt zrobiliśmy tylko jedną przerwę na soczek, kiełbaski i batonika (słodycze to czasami taka karta przetargowa).
W schronisku Kris niespecjalnie był zainteresowany jedzeniem, naleśniki wydały się za słodkie. Chłopaki przecież nie jedzą naleśników z serem i czekoladą :). My zjedliśmy kiełbaski (bez dodatków), jaja na twardo i suszone owoce. Kris szedł na szczyt (pod schronisko) chyba siłą woli, nadzieją na słodycze, których nie było. Max też miał problem z człapaniem po tych wszystkich patyczkach.
Trasa powrotna
Dość długo zeszło nam podchodzenie, dlatego postanowiliśmy zejść trudniejszą trasą – czerwoną.
Zwykle zjeżdżamy nią rowerem. Ciekawa, miejscami techniczna trasa. Nawet zaliczyłam na niej kiedyś wypadek, ześlizgnęła mi się ręka z kierownicy. Nie ma co opisywać szczegółów, bo są niesmaczne.
Krisowi spodobała się stromizna i to, że fajnie się zbiega. No to nas młody przegonił. Zdyszani zbiegliśmy na sam dół góry. Kris biegł cała trasę i było to tempo, za którym ledwo nadążaliśmy. Taki walentynkowy trening. Do tego młody nas poganiał – „Rodzice trzeba zrobić trening!”.
Po dotarciu do samochodu usłyszeliśmy pytanie: „To co, jedziemy na plac zabaw?”. Sama Biskupia Kopa to było dla niego za mało. Pojechaliśmy, Kris szalał. Skąd on ma tyle energii? Tym bardziej, że nie je za dużo :).
PS Max (pies) na drugi dzień miał zakwasy i nie bardzo chciał pójść na spacer :).
Fotogaleria – Biskupia Kopa
Inna nasze rodzinne przygody:
- Bieszczady 2015
- Rugia 2015 – relacja z wyprawy rowerowej
- Kuchnia Survivalowa 2015
- Dzikie Gotowanie 2015
- Szczawnica – rowerowo 2015
- Wyprawa rowerowa – TransAlp 2014
- Narty – Val di Sole 2015 z dzieckiem
- Wakacje 2014 z dietą paleo – Włochy i Chorwacja
- Zasilanie okołotreningowe – dziecko Ci powie
- Dookoła Balatonu z 4 latkiem
- Transalp i mięcho – rowerem po Alpach i Dolomitach
Autor
Tagi
Podobne tematy
Paleo jadłospis 26-08-2014
Jaja z kiełkami na patelnię na maśle klarowanym, na obiad było bez-mięsnie: pieczarki, kiełki, warzywa na patelnię, kolacja: warzywa
WIĘCEJ >Eko-babeczka i renifery (św. Mikołaj)
Babeczka!! Ja przecież nie jem chleba, nie potrzebuje, nie chcę, źle się po nim czuję. Wczoraj symulowałam "ucztę reniferów" (był mikołaj). Moje dziecko powiedziało, że należy przygotować mleczko i babeczki dla reniferów. 15min od zjedzenia
WIĘCEJ >Paleo jadłospis 29-07-2014
Wtorek, teoretycznie wolny dzień, ale zwykle jak zwykle wypełniony po brzegi. Rodzina wstaje zwykle o 6:00 zatem byłam spokojna o pobudkę, zresztą nastawiłam sobie budzik na 7:30. Pierwsza konsultacja na skype o 8:30 – godzina…
WIĘCEJ >Paleo jadłospis 5-08-2014 tvn24
Paleo-jadłospis Ajwen: Pan od kibli ZADZWONIŁ!! 🙂 i… będą deski!! No podobno firma się zlitowała i że warunkowo wysyła, a jego zdaniem to kontrowersyjna decyzja itd. No nie ważne, ucięłam rozmowę i podziękowałam za pozytywne…
WIĘCEJ >