Nie raz słyszysz – zjedz, przecież raz Ci nie zaszkodzi, napij się! – z nami się nie napijesz, już się nie odchudzaj – prawie Cię nie ma, za zdrowie się nie napijesz, ciasta od babci nie spróbujesz, zjedz te pierogi bo cioci będzie smutno, kto to widział chleba nie jeść, nawet w Biblii napisali, że trzeba jeść. Jakie są Wasze sposoby na radzenie sobie z imprezą?
POBIERZ TRANSKRYPCJĘ PODCASTU I PRZECZYTAJ PÓŹNIEJ
To może być każdy rodzaj diety – 10 zasad skutecznego odchudzania, paleo, protokół immunologiczny. Im bardziej restrykcyjna dieta, tym mniej jesteśmy rozumiani przez otoczenie. Większość osób uważa, że są to tylko nasze fanaberie, że wymyślamy… Ja również spotkałam się z tym problemem, ponieważ nie jadam zbóż, nabiału (z wyjątkiem koziego, sporadycznie), zwracam uwagę na skład produktów, czytam etykiety. Dodatkowo nie myję wszystkiego, nie dezynfekuję, żeby dostarczyć żywe kultury bakterii. Alkoholu także unikam. Są tylko dwa, po których nie mam kataru – tequila i bacardi – ale przez to, że od pewnego czasu jestem na „czystej” diecie, mój organizm dziwnie na nie reaguje. Po jednym kieliszku robię się senna i tracę ochotę na imprezowanie.
Alkohol
Chciałabym wiedzieć, jaka jest najlepsza odpowiedź na to pytanie. Czasami w drodze na imprezę zastanawiam się, dlaczego osoba, która nie pije alkoholu jest postrzegana w towarzystwie jako dziwoląg. Trudno uniknąć namawiania – „napij się”, „ze mną się nie napijesz?”, „jeden ci nie zaszkodzi!”, „jak można nie pić alkoholu?”.
Już tak wiele razy słyszałam podobne słowa, że szczerze mówiąc, czasem odechciewa mi się chodzić na jakiekolwiek imprezy. Szczególnie jeśli wiem, że będę musiała słuchać wciąż tego samego i wciąż powtarzać „nie, dziękuję”, „nie, nie piję”. A na słowa „nie piję bo zaszkodzi mi”, zostanę napadnięta, bo „jak to możliwe, pewnie to ta dieta tak ci szkodzi”, „ha, ha! Katar masz po alkoholu!”. I wtedy mam taką możliwość – napić się i udowodnić wszystkim, że zalałam się katarem, czego pewnie nikt już nie zauważy będąc pod wpływem procentów. A ja cierpieć będę jeszcze następnego dnia.
Ponadto, każdy kto jest na diecie czystej, organicznej z nieprzetworzonymi produktami, po jakimś czasie zaczyna gorzej znosić alkohol. Drugi dzień może zaliczyć do wyciętych z życiorysu.
Co ciekawe, po alkoholu również gorzej nam się śpi. To znaczy, wydaje się, że lepiej, ale tak naprawdę rzadziej wpadamy w fazę REM, w której to organizm się regeneruje i rano po ośmiu godzinach snu wcale nie jesteśmy wypoczęci.
Nie mam ochoty na przechodzenie syndromu następnego dnia. Czasem wydaje mi się, że byłabym lepiej zrozumiana, gdybym powiedziała „nie, sorry, nie piję, bo jestem AA”. Chociaż może wtedy rzeczywiście zaczną mnie postrzegać jako alkoholika. Sama nie wiem jakie jest lepsze rozwiązanie, ale na pewno po takim stwierdzeniu jest się mniej narażonym na wyśmiewanie – jest bardziej akceptowane niż powiedzenie – „alkohol mi szkodzi”.
Proste „nie piję, bo nie piję” najczęściej również nie działa.
Kluski i pierogi u babci
Kolejna sprawa to imprezy rodzinne, u babci, cioci etc. A na stole – makarony, kluski, sosy, mięso w panierce, ciasta… I co wtedy? Czasami zdarza mi się, że jestem bardzo głodna i… Nie zjem niczego. Bo wiem jak to się dla mnie skończy. Po piętnastu minutach koniec imprezy, wracamy do domu, bo muszę się położyć. Brzuch jak balon! Najlepiej byłoby pójść w spodniach na gumce, żeby mogły się swobodnie rozciągnąć i żeby nikt nie zauważył jaki mam wielki brzuch. Znowu trzeba odmówić i tłumaczyć się z tego dlaczego mi to szkodzi. „Nie dziękuję, nie jestem głodna” – no jak? Przyszłam na imprezę i nie jestem głodna? Trudna sprawa.
Może macie jakieś dobre rozwiązania? Ja staram się być asertywna – „nie, dziękuję, nie mogę tego jeść, to mi szkodzi”. A na pytanie dlaczego? – wolę odpowiedzieć krótko „szkodzi mi, ale nie chciałabym o tym rozmawiać, to nie jest miejsce na tego typu rozmowy”.
Lokal – spotkanie towarzyskie
Inna sytuacja – zostajemy zaproszeni do lokalu, w większej grupie i wszyscy coś zamawiają. Patrzą co ja zamawiam, a ja obserwuję co oni jedzą. Oczywiście staram się nikogo nie pouczać, to są ich wybory. Ale jako, że jestem dietetykiem, to ludzie w moim towarzystwie mają tendencję do tłumaczenia się z tego co jedzą. I podejrzewam, że jeśli idziesz na imprezę, spotkanie, na którym wszyscy wiedzą, że stosujesz określoną dietę, to albo będą mówić „nie odchudzaj się, w ten jeden wieczór możesz sobie pozwolić”. Albo będą tłumaczyć się z tego co mają na talerzu, tak jakby czuli się winni z powodu jego zawartości.
Czytam też etykiety, co często przy stole spotyka się z niezrozumieniem. Na przykład, gdy ktoś stosuje sos sojowy i pyta czy jest zdrowy. Patrzę na etykietę, widzę, że jest w nim pszenica i odpowiadam, że ze względu na nią nie jest zdrowy. Pszenica jest modyfikowana genetycznie. Co słyszę? – „Ty znowu wymyślasz!, ty i te twoje teorie!”. Zatem nauczona doświadczeniem staram się czytać etykiety dyskretnie, albo nie sięgam po produkty, które mogą być newralgiczne. Ostatnimi czasy również przestałam wdawać się w dyskusje, kwituję pytania stwierdzeniem – „nie jestem w pracy i nie chciałabym rozmawiać na tematy związane z dietą”, „zmieńmy temat, porozmawiajmy o pogodzie, sporcie…” Lepiej uciąć dyskusję, bo im dalej w las, tym ciemniej. (albo: im dalej w las tym więcej drzew… :).
Na każdą twoją odpowiedź na temat diety uzyskasz więcej pytań. I jeśli wśród sześciu osób przy stole, ty jesteś jedyną stosującą dietę, możesz mieć pewność, że nie zostaniesz zrozumiany cokolwiek nie odpowiesz.
Jeśli macie sprawdzone sposoby jak radzić sobie w powyższych sytuacjach to chętnie dowiem się jakie. Zapraszam do komentowania pod podcastem.
Iwona Wierzbicka – dietetyk kliniczny
Uwaga – ważne informacje, przeczytaj zanim zastosujesz lub skopiujesz.
Autor
Iwona Wierzbicka
Nie raz słyszysz – zjedz, przecież raz Ci nie zaszkodzi, napij się! – z nami się nie napijesz, już się nie odchudzaj – prawie Cię nie ma, za zdrowie się nie napijesz, ciasta od babci nie spróbujesz, zjedz te pierogi bo cioci będzie smutno, kto to widział chleba nie jeść, nawet w Biblii napisali, że trzeba jeść. Jakie są Wasze sposoby na radzenie sobie z imprezą?
POBIERZ TRANSKRYPCJĘ PODCASTU I PRZECZYTAJ PÓŹNIEJ
To może być każdy rodzaj diety – 10 zasad skutecznego odchudzania, paleo, protokół immunologiczny. Im bardziej restrykcyjna dieta, tym mniej jesteśmy rozumiani przez otoczenie. Większość osób uważa, że są to tylko nasze fanaberie, że wymyślamy… Ja również spotkałam się z tym problemem, ponieważ nie jadam zbóż, nabiału (z wyjątkiem koziego, sporadycznie), zwracam uwagę na skład produktów, czytam etykiety. Dodatkowo nie myję wszystkiego, nie dezynfekuję, żeby dostarczyć żywe kultury bakterii. Alkoholu także unikam. Są tylko dwa, po których nie mam kataru – tequila i bacardi – ale przez to, że od pewnego czasu jestem na „czystej” diecie, mój organizm dziwnie na nie reaguje. Po jednym kieliszku robię się senna i tracę ochotę na imprezowanie.
Alkohol
Chciałabym wiedzieć, jaka jest najlepsza odpowiedź na to pytanie. Czasami w drodze na imprezę zastanawiam się, dlaczego osoba, która nie pije alkoholu jest postrzegana w towarzystwie jako dziwoląg. Trudno uniknąć namawiania – „napij się”, „ze mną się nie napijesz?”, „jeden ci nie zaszkodzi!”, „jak można nie pić alkoholu?”.
Już tak wiele razy słyszałam podobne słowa, że szczerze mówiąc, czasem odechciewa mi się chodzić na jakiekolwiek imprezy. Szczególnie jeśli wiem, że będę musiała słuchać wciąż tego samego i wciąż powtarzać „nie, dziękuję”, „nie, nie piję”. A na słowa „nie piję bo zaszkodzi mi”, zostanę napadnięta, bo „jak to możliwe, pewnie to ta dieta tak ci szkodzi”, „ha, ha! Katar masz po alkoholu!”. I wtedy mam taką możliwość – napić się i udowodnić wszystkim, że zalałam się katarem, czego pewnie nikt już nie zauważy będąc pod wpływem procentów. A ja cierpieć będę jeszcze następnego dnia.
Ponadto, każdy kto jest na diecie czystej, organicznej z nieprzetworzonymi produktami, po jakimś czasie zaczyna gorzej znosić alkohol. Drugi dzień może zaliczyć do wyciętych z życiorysu.
Co ciekawe, po alkoholu również gorzej nam się śpi. To znaczy, wydaje się, że lepiej, ale tak naprawdę rzadziej wpadamy w fazę REM, w której to organizm się regeneruje i rano po ośmiu godzinach snu wcale nie jesteśmy wypoczęci.
Nie mam ochoty na przechodzenie syndromu następnego dnia. Czasem wydaje mi się, że byłabym lepiej zrozumiana, gdybym powiedziała „nie, sorry, nie piję, bo jestem AA”. Chociaż może wtedy rzeczywiście zaczną mnie postrzegać jako alkoholika. Sama nie wiem jakie jest lepsze rozwiązanie, ale na pewno po takim stwierdzeniu jest się mniej narażonym na wyśmiewanie – jest bardziej akceptowane niż powiedzenie – „alkohol mi szkodzi”.
Proste „nie piję, bo nie piję” najczęściej również nie działa.
Kluski i pierogi u babci
Kolejna sprawa to imprezy rodzinne, u babci, cioci etc. A na stole – makarony, kluski, sosy, mięso w panierce, ciasta… I co wtedy? Czasami zdarza mi się, że jestem bardzo głodna i… Nie zjem niczego. Bo wiem jak to się dla mnie skończy. Po piętnastu minutach koniec imprezy, wracamy do domu, bo muszę się położyć. Brzuch jak balon! Najlepiej byłoby pójść w spodniach na gumce, żeby mogły się swobodnie rozciągnąć i żeby nikt nie zauważył jaki mam wielki brzuch. Znowu trzeba odmówić i tłumaczyć się z tego dlaczego mi to szkodzi. „Nie dziękuję, nie jestem głodna” – no jak? Przyszłam na imprezę i nie jestem głodna? Trudna sprawa.
Może macie jakieś dobre rozwiązania? Ja staram się być asertywna – „nie, dziękuję, nie mogę tego jeść, to mi szkodzi”. A na pytanie dlaczego? – wolę odpowiedzieć krótko „szkodzi mi, ale nie chciałabym o tym rozmawiać, to nie jest miejsce na tego typu rozmowy”.
Lokal – spotkanie towarzyskie
Inna sytuacja – zostajemy zaproszeni do lokalu, w większej grupie i wszyscy coś zamawiają. Patrzą co ja zamawiam, a ja obserwuję co oni jedzą. Oczywiście staram się nikogo nie pouczać, to są ich wybory. Ale jako, że jestem dietetykiem, to ludzie w moim towarzystwie mają tendencję do tłumaczenia się z tego co jedzą. I podejrzewam, że jeśli idziesz na imprezę, spotkanie, na którym wszyscy wiedzą, że stosujesz określoną dietę, to albo będą mówić „nie odchudzaj się, w ten jeden wieczór możesz sobie pozwolić”. Albo będą tłumaczyć się z tego co mają na talerzu, tak jakby czuli się winni z powodu jego zawartości.
Czytam też etykiety, co często przy stole spotyka się z niezrozumieniem. Na przykład, gdy ktoś stosuje sos sojowy i pyta czy jest zdrowy. Patrzę na etykietę, widzę, że jest w nim pszenica i odpowiadam, że ze względu na nią nie jest zdrowy. Pszenica jest modyfikowana genetycznie. Co słyszę? – „Ty znowu wymyślasz!, ty i te twoje teorie!”. Zatem nauczona doświadczeniem staram się czytać etykiety dyskretnie, albo nie sięgam po produkty, które mogą być newralgiczne. Ostatnimi czasy również przestałam wdawać się w dyskusje, kwituję pytania stwierdzeniem – „nie jestem w pracy i nie chciałabym rozmawiać na tematy związane z dietą”, „zmieńmy temat, porozmawiajmy o pogodzie, sporcie…” Lepiej uciąć dyskusję, bo im dalej w las, tym ciemniej. (albo: im dalej w las tym więcej drzew… :).
Na każdą twoją odpowiedź na temat diety uzyskasz więcej pytań. I jeśli wśród sześciu osób przy stole, ty jesteś jedyną stosującą dietę, możesz mieć pewność, że nie zostaniesz zrozumiany cokolwiek nie odpowiesz.
Jeśli macie sprawdzone sposoby jak radzić sobie w powyższych sytuacjach to chętnie dowiem się jakie. Zapraszam do komentowania pod podcastem.
Iwona Wierzbicka – dietetyk kliniczny
Uwaga – ważne informacje, przeczytaj zanim zastosujesz lub skopiujesz.
Autor
Tagi
Komentarzy: 3
Pozostaw komentarz
Trzeba się zalogować, aby dodawać komentarze.
Administratorem Państwa danych osobowych jest osobowych jest Iwona Wierzbicka, prowadząca działalność gospodarczą pod firmą Ajwendieta Dietetyka Kliniczna Iwona Wierzbicka (NIP: 9910011175). Dane osobowe przetwarzane będą wyłącznie w prawnie usprawiedliwionych celach administratora danych polegających na prezentowaniu komentarzy dotyczących funkcjonowania serwisu internetowego oraz jakości towarów i usług w nim dostępnych. Podanie przez Państwa danych osobowych jest dobrowolne, ale też niezbędne do opublikowania komentarza. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Państwa danych osobowych mogą Państwo znaleźć w naszej Polityce prywatności na temat zasad przetwarzania danych osobowych.
Podobne tematy
Zasilanie okołotreningowe – czy dla każdego?
Przeciętny Kowalski, który codziennie ćwiczy godzinkę i zadaje mi pytanie, co powinien jeść przed, w trakcie i po treningu, trochę nadużywa teorii suplementacji okołotreningowej. Najpierw zmień swoją codzienną dietę.
WIĘCEJ >Hashimoto – nie jedz TEGO!!
Hashimoto to choroba całego ciała, a nie tylko tarczycy. Czy wiesz, że chorobę można wprowadzić w remisję? Wycofać... Jedyny ratunek to dieta, nie ma innej drogi. Skończ z tym chlebem!!!
WIĘCEJ >Cheat meal, cheat day – kto może, a kto nie?
Cheta day jest "odstępstwem" o reguły, od schematu, od zasad, ale czy każdemu jest dane co jakiś czas rozluźnić szyki dietetyczne. Niestety nie i nie dla każdego jest to dobra alternatywa, natomiast dla niektórych osób
WIĘCEJ >Czekoladki – co zawierają?
Taki zwyczaj w Polsce, że jak w gości to ze słodkościami, jak dziękujemy to kupujemy czekoladki, jak na imieniny to z bombonierką, jak do dziecka to z toną słodyczy. Jak urodziny to tort, jak popołudniowa
WIĘCEJ >
Będąc przez wiele lat wegetarianką przywykłam do „trudnych” sytuacji tego typu. Przyznam, że nie miałam z tym wiele problemu. Wtedy często wystarczyło powiedzieć jestem wege… Jednakże byłam także na diecie bezglutenowej, nie jadłam junk foodu, więc ten argument już nie był wystarczający zawsze i przy każdej okazji 🙂 Wtedy zwykle mówiłam nie jem tego – bez zbędnego tłumaczenia się komukolwiek. Nie wiem czy moja stanowcza mina ? nadrabiała potrzebę tłumaczenia… czy może po prostu moja nieugięta postawa. Ludzie wyczuwają instynktownie niepewność i słabości innych, widzą komunikaty pozawerbalne… Dlatego uważam, że trzeba być pewnym siebie i wtedy całe ciało grzecznie i elegancko sygnalizuje, że nie jesteśmy zainteresowani bułką czy faworkiem. No chyba, że jesteśmy…wtedy babcia czy ciocia raczej zdoła nas przekonać do skosztowania, albo zarzuci nas emocjonalnymi argumentami. Do rodziny zawsze zwracałam się stanowczo i grzecznie, odmawiając czegoś przy stole. I choć moja babunia nawet po kilku latach nadal proponowała mi podczas wizyty u niej coś czego nie jadałam, ja grzecznie dziękowałam i dalej rozmawiałyśmy sobie o przyjemnych sprawach. Przy czym zaznaczę, że nie jestem typem osoby, która ma misję nawracania kogoś na „określoną ścieżkę”. Dzięki temu, że nie byłam „nachalna” ze swoją postawą, także nie miałam problemu z tłumaczeniem się komukolwiek z czegokolwiek 🙂 Teraz wege nie jestem ale moja dieta jest daleka od tej „standardowej” i nie mam z tym większych problemów w towarzystwie. Ale też nie wytykam palcami na jakiejś imprezie, że dany kotlet z ziemniakami to masakra dla naszego zdrowia… Takie sytuacje to nie miejsce (moim zdaniem) na naukę czego jadać się nie powinno…
Ja np. osób na diecie pytam się z jakiego powodu ta dieta, co się dzieje i jeśli taką osobę goszczę to staram się przygotować coś dla niej. Nigdy nikogo nie nakłaniam do jedzenia czy picia czegoś czego nie chcą. Każdy się wkurza jak mu się coś wciska jednak wiele osób później o tym zapomina i sami wciskają. Też chciałabym poznać jakiś sposób na ludzi natrętnych, niewyrozumiałych i wciskających na siłę. Szkoda, że Tobie jako osobie znającej się na temacie nadal towarzystwo nie wierzy i nie próbuje samo podpatrywać Twoich nawyków. Pozdrawiam
Doskonale rozumiem przytoczone sytuacje i czytając mam wrażenie jakby to byli moi znajomi. Jestem na diecie bezglutenowej od roku, a na AIP od 4 miesięcy i moje życie towarzyskie strasznie ucierpiało. Mam nawet wrażenie że rzadziej jestem zapraszana na różne towarzyskie spotkania na mieście. Bo przecież picie wody z cytryną w ogródku piwnym to coś zupełnie egzotycznego! Aby nie słuchać na temat swojej diety wolę po prostu nie spotykać się ze znajomymi w takich miejscach. Zazwyczaj proponuję spacer, rower lub herbatkę ziołową.
Dla większości ludzi temat zdrowego odżywiania wciąż jest czymś odległym a tłumaczenie jego zasad nie ciekawi towarzystwa zbytnio. Mi już nawet szkoda energii na to. Muszę przyznać ze dzięki moim żelaznym zasadom asertywność wzrosła o kilka punktów 😉